+2
smarzyk 2 czerwca 2016 00:17
Image

Na wieczór planowaliśmy udać się na fado, czyli bardzo popularny rodzaj muzyki w Portugalii. Fado polega na wyśpiewaniu swoich historii życiowych, miłosnych w sposób nostalgiczny i mocny. Jedni uważają, że to zwykłe jęki, a inni uznają to za prawdziwą sztukę. Niemniej jednak warto wybrać się do jednej z knajpek na Alfamie (najstarszej części miasta) i samemu wyrobić sobie zdanie. Dodatkowo, Lizbona uznana jest za kolebkę fado, więc gdzie jak nie tutaj zagłębić się w ten gatunek.
Ze znalezieniem fado w restauracjach na Alfamie generalnie nie ma problemu. Jednak niełatwo znaleźć taką, w której za wstęp nie trzeba płacić lub nie jest wymagane minimalne zamówienie (np. trzeba zamówić coś do jedzenia za minimum 15€ od osoby). Nam po obejściu kilku knajpek udało znaleźć się idealne miejsce! Lokal nazywał się Pastel do Fado i znajdował się 5 min piechotą od Katedry Sé (http://www.pasteldofado.com). Nie dość, że wstęp był za darmo, to jedzenie i alkohol były wyśmienite. Lepiej nie mogliśmy trafić!
Po wysłuchaniu koncertu fado ruszyliśmy w miasto na ciąg dalszy wieczora. Poszliśmy do zakątka, które upodobali sobie erazmusi i tam, każdy z nas zamówił sobie po drinku. Ja wybrałem kieliszek wódki o smaku ciastek Pastéis de Nata. Całkiem słodki z jajeczną nutą, w sam raz na raz :)

Image

Image

Image

11.01 Poniedziałek
Na godzinę 12 umówieni byliśmy ze znajomymi - Julką, Marleną i Papkiem, na śniadanie do knajpki O das Joanas. Do tej godziny nie marnowaliśmy jednak czasu, bo poszliśmy na zakupy jedzeniowo-pamiątkowe do sklepu Pingo Doce, który jest odpowiednikiem naszej Biedronki.
Około 11.30 wyszliśmy z hostelu i ruszyliśmy na północ. Po drodze przechodząc przez plac Martim Moniz mogliśmy zobaczyć zamek św. Jerzego, który miał być kolejnym punktem naszej wycieczki.
Wąskimi uliczkami doszliśmy powoli na skwerek przy ulicy Largo do Intendente Pina Manique. Bardzo urokliwe miejsce z przepięknie zdobionymi kamienicami. Każdy zamówił sobie coś do jedzenia i nie spiesząc się chłonęliśmy klimat miasta.
Po zjedzeniu ruszyliśmy w kierunku zamku św. Jerzego. W drodze wstąpiliśmy jeszcze do sklepu kupić popularne w Portugalii zielone wino (vinho verde), które planowaliśmy wypić na górze.
Krętymi uliczkami z małymi problemami w końcu udało nam się dostać pod bramy zamku. Wejście dla dorosłych 8,5€, dla nas nieco za dużo, więc obeszliśmy tylko zamek dookoła i poszliśmy na pobliski taras widokowy, wypić to cośmy kupili. Z tarasu rozpościera się piękny widok na całe miasto. W oddali widać pomnik Chrystusa Króla oraz most Ponte 25 de Abril.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Kręcąc się malutkim uliczkami mogliśmy od czasu do czasu zaobserwować w niektórych zaułkach pranie, które w styczniu normalnie suszyło się na dworze.
Po zejściu ze wzgórza zamkowego postanowiliśmy jeszcze nie iść do hostelu tylko przejść się na zachód słońca na plac do Comércio i usiąść przy schodach na Cais das Colunas. Wszystko w iście portugalskim klimacie z oliwkami i zielonym winem w ręku! Jeśli zaś chodzi o zachód słońca nad Tagiem to, moim zdaniem, jest to obowiązkowy punkt wycieczki.
Na wieczór wróciliśmy do hostelu zregenerować siły przed podróżą. Wylot samolotu był planowany na 1:15, a przylot miał nastąpić o 6:50. Chwila odpoczynku przed podróżą była więc wskazana, tym więcej, że we wtorek na 9:00 do pracy ;)

Image

Image

Image

Image

Image

Mam nadzieje, że się podobało. Jeśli tak, to zapraszam do innych moich relacji :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (5)

correos 2 czerwca 2016 07:39 Odpowiedz
krotko, zwiezle + fotki: bardzo przyjemnie bylo odswiezyc temat Lizbony - pozdrawiam :)
cypel 2 czerwca 2016 08:32 Odpowiedz
smarzyk napisał:przeszliśmy obok Klasztoru HieronimówKlasztoru Hieronimitówsmarzyk napisał:Wieża wybudowana w stylu mauretańskimw stylu manuelińskim ;) Sporo udało Wam się zobaczyć.Szkoda, że nie posmakowaliście (chyba, bo nie ma o tym w relacji) nocnego życia na Bairro Alto.
smarzyk 2 czerwca 2016 10:40 Odpowiedz
@cypelByliśmy w Bairro Alto (tam niedaleko miejsca dla Erazmusów, o ile się dobrze oriętuję) po koncercie Fado:) Chcieliśmy iść do pubu na dachu parkingowca (nie wiem czy słyszałeś? podobno fajny), ale był zamknięty :/ więc poszliśmy do innego pubu i tam próbowałem tej wódki o smaku pastéis de nata. Zazwyczaj jak imprezuję to nie robię zdjęć, albo bardzo niewiele i potem raczej nie nadają się do publikacji ;)
santosik 5 czerwca 2016 23:49 Odpowiedz
Siema ! Mam pytanko odnośnie zniżek studenckich :D Czy nasze polskie legitymacje są respektowane?
sobo 6 czerwca 2016 07:21 Odpowiedz
no ale Wino z gwinta ?